sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 13

Rozdział dedykuję:
Megan Ross

 Krętymi schodami zeszłam na dół gdzie czekał na mnie tata. Nie chciałam zaczynać z nim rozmowy ale on jak zwykle musiał wtrącić swoje trzy grosze.
-Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się iść na tą kolację.- w duszy prychnęłam. A czy miałam jakiś wybór?- Lucas to dobry człowiek. Mam nadzieję, że miło spędzicie czas razem.- jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić.- Proszę Mary abyś zachowywała się stosownie.- a oczywiście, o to nie musisz się martwić.
-Tak, postaram się spędzić ten czas miło.- odpowiedziałam mrugając kilkakrotnie oczami. Nie widząc sensu w dalszej wymianie zdań po krótkim pożegnaniu skierowałam się do drzwi. Wyszłam z pałacu i zobaczyłam, że przed bramą czeka już na mnie czarna limuzyna. Przyśpieszyłam kroku po to oby po chwili znaleźć się przed wejściem do mojego domu. Na twarzy miałam sztuczny uśmiech ponieważ obok samochodu czekali fotoreporterzy z aparatami i kamerami. Najchętniej to nie odstępowali by mnie na krok. Nie obyło się bez głupich pytań. Czy ci ludzie są naprawdę aż tak zdesperowani żeby czytać o tym co jadłam na obiad, jaki jest mój ulubiony kolor albo w najgorszym przypadku jaki rozmiar stanika noszę? Nagle drzwi od limuzyny się otwarły a z nich wyszedł nie kto inny jak synek wicepremiera. Na jego widok zrobiło mi się gorąco, po moim ciele przeszły ciarki, a w żołądku poczułam nieprzyjemne ukłucie. Błagam niech to już się skończy. Lucas miał na sobie idealnie dopasowany, czarny garnitur i krawat w tym samym kolorze. Jego włosy były delikatnie uniesione do góry na żelu. Muszę stwierdzić, że wyglądał cholernie dobrze. Niestety to nie zmienia faktu o moim przerażeniu związanym z tym spotkaniem. Paparazzi jak zwykle wykrzykiwali jakieś niezrozumiałe pytanie i uwieczniali całe zdarzenie robiąc niezliczoną ilość zdjęć. Starałam się nie pokazywać jak bardzo mnie to denerwuje i przystanęłam na chwilę dostarczając im atrakcji jednocześnie czekając na Lucasa. Gdy ten pojawił się przy mnie ponownie zalała mnie fala nieprzyjemnego ciepła. To było coś zupełnie innego niż znajdowanie się w towarzystwie Hazzy. Przy Harrym czułam się w pewnym sensie sobą. Nie musiałam nikogo udawać. Nie byłam spięta i zdenerwowana. Natomiast Lucas dostarczał mi gęsiej skórki na całym ciele.
-Mary.- skinął głową po czym pocałował zewnętrzną stronę mojej dłoni. Prawie wręcz czułam jak w tym miejscu jak za dotknięciem magicznej różdżki wypala mi się skóra. To uczucie było okropne.
-Dzień dobry Lucas.- cieszę się, że jako małe dziecko zostałam nauczona ukrywania emocji. To się bardzo przydaje w takich chwilach jak ta. Czasem perfekcyjnie mogłam ukryć strach, smutek, złość czy przerażenie.
-Pięknie wyglądasz- szepnął mi do ucha. Zadrżałam. Mam nadzieję, że tego nie zauważył i nie czerpał satysfakcji z tego jak na mnie działa. Powoli otworzył mi drzwi do samochodu i czekał aż do niego wsiądę. Kiedy z powrotem je zatrzasnął i okrążył limuzynę wzięłam głęboki oddech. Wszystko będzie dobrze Mary.
Takiej wersji chcę się trzymać.

 Podczas jazdy tępo wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Mimo, że bardzo często widziałam swoje miasto, za każdym razem odkrywałam coś nowego. Przejeżdżaliśmy właśnie nad Tamizą. Mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech gdy przypomniałam sobie o spotkaniu z Harrym. Ja- świeżo upieczona osiemnastolatka. Zdruzgotana oraz użalająca się nad swoim życiem i on. Nie wiem czemu wtedy od niego nie uciekłam. Kierowało mną coś innego. Coś czego nigdy wcześniej nie czułam.
-O czym tak myślisz?- na Ziemię z powrotem  przywołał mnie głos Lucasa.
-Próbuję poukładać sobie pewne sprawy.- pewna siebie odwróciłam głowę, gotowa aby spotkać jego mrożące krew w żyłach tęczówki.
-A czego one dotyczą jeśli można wiedzieć?- wpatrywałam się w niego z lekko przymrużonymi oczami.
-Przeszłości, przyszłości.- odpowiedziałam lekko przechylając głowę w bok. 
-Czasami najlepiej skupić się na tym co jest teraz. Przeszłości nie zmienisz, a w przyszłość nie należy wybiegać.- odwróciłam się od jego natrętnego spojrzenia zastanawiając się tym co powiedział. Czy w tym była jakaś ukryta aluzja? I powiedział to on?

 Nasza limuzyna dotarła na miejsce po parunastu minutach. W czasie naszej podróży Lucas starał się jeszcze kilka razy nawiązać rozmowę ale ja szybko odpowiadałam na jego pytania półsłówkami. Po pewnym czasie zgaduję, że znudziło mu się i przestał nawiązywać ze mną kontakt w jakikolwiek sposób. Od samego początku wiedziałam gdzie jedziemy. Najbardziej ekskluzywna restauracja w całym Londynie. Oh, błagam Mary. To takie oklepane! Cicho bądź! Skarciłam się w myślach. Z tego wewnętrznego zdenerwowana zaczynam gadać sama ze sobą. Z pewnością zamkną nas w psychiatryku. Co do tego to mogę się zgodzić. Jestem nienormalna.

 Od dziecka uwielbiałam niespodzianki. Niestety po pierwszym spotkaniu z Lucasem mogłam wywnioskować gdzie odbędzie się nasza kolacja. Nie byłam zdziwiona ani zaskoczona kiedy nasz samochód stanął przy tym budynku. Cierpliwie czekałam na swoim miejscu aż Lucas otworzy mi drzwi. Kiedy już to zrobił i wysiadłam z samochodu zalała nas fala blasku fleszy. Fotoreporterzy musieli śledzić nas przez cały czas. Nie zwracając na nich uwagi skierowałam się w stronę wejścia do restauracji. Razem z rodzicami przychodziłam tu bardzo często. Niedzielne obiady jedliśmy właśnie tu. Wystrój pomieszczenia był utrzymany w ciepłych barwach. Na każdym stoliku można było zobaczyć kremowy obrus, a na nim wazon z fioletowymi tulipanami. Tulipany to chyba moje ulubione kwiaty. Pamiętam, że jako dziecko chodząc do tego lokalu, co tydzień obsługiwał nas ten sam miły kelner. Zawsze przy wyjściu dawał mi jednego z tych pięknych kwiatów. Z perspektywy czasu wydaje mi się to naprawdę słodkie.

 -Co państwu podać?- do naszego stolika podszedł wysoki kelner. Lucas zamówił dla siebie owoce morza.
-A dla Ciebie co będzie?- zapytał z uniesionymi brwiami. Z doświadczenie wiem, że mają tu niesamowita kuchnię włoską.
-Bruschetta.- nie znaczyło to nic innego jak zwykła grzanka z pomidorem. Ze względu na moje zdenerwowanie nie miałam największego apetytu.
-Poprosimy jeszcze Chianti. Najlepiej z rocznika 1988.- jeśli myśli, że dam się upić winem to się grubo myli.
-Ja nie piję.- odpowiedziałam zanim kelner zdążył odejść.
-W takim razie dwie szklanki wody.- popatrzył na mnie pytająco. Na znak, że się zgadzam kiwnęłam potakująco głową.
-Czym się zajmujesz?- zapytałam nie tyle co z ciekawości jak z grzeczności.
-Jak już wiesz mój ojciec jest wicepremierem. Za kilka lat to ja będę mógł przejąc jego posadę.- odpowiedział dumny. Szczerze mówiąc nie wiedziałam czym on się tak właściwie chwali. Naprawdę podziwiam takie osoby, które pomimo tego, że mogłyby dzięki swoim układom albo koneksjom rodziców osiągnąć sukces chcą go jednak zawdzięczać sobie i swojej ciężkiej pracy. Lucas zdecydowanie nie należał do tej grupy ludzi.
Rozumiem.- powiedziałam po czym ugryzłam kawałek grzanki.
-A ty masz jakieś ambitne plany na przyszłość?- zapytał odkładając sztućce.
-Nie wbiegam w przyszłość. Staram się skupić raczej na teraźniejszości.- odpowiedziałam jego własnymi słowami. Popatrzył na mnie z lekkim błyskiem w oku, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
-Wybacz, muszę wyjść. Będę za parę chwil.
-Naturalnie.- po tych słowach wstałam od stolika i skierowałam się do toalet. Weszłam do pomieszczenia i spojrzałam w lustro. Widok był identyczny jakiego się spodziewałam. Krucha dziewczyna, która na pierwszy rzut oka wydaje się być silna i spokojna. Niestety to tylko zmyłka. W jej oczach kryje się strach i przerażenie. Jest bezbronna. Wzięłam głęboki wdech. To za niedługo się skończy.

 Wolnym krokiem wyszliśmy z restauracji. Właśnie zaczęło padać. Na swojej skórze poczułam kilka malutkich kropel. Szybko wsiedliśmy do limuzyny unikając tłumu paparazzi. Gdy byliśmy w trakcie jazdy zadzwonił mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz przejechałam palcem po zielonej słuchawce i przyłożyłam urządzenie do ucha. 
-Tak słucham?- starałam się brzmieć naturalnie ale moje serce zabiło dwa razy szybciej gdy usłyszałam dobrze mi znany głos.
-Mary? Nie spodziewałem się, że odbierzesz. Czy moglibyśmy się spotkać?- zapytał jakby trochę zestresowany.
-Harry, nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Nie potrzebuję wyjaśnień jeśli o to ci chodzi.- prawie szepnęłam.
-Ale ja chcę ci to wytłumaczyć. Proszę.- powiedział błagalnie.
-Za pół godziny, a teraz wybacz ale nie mogę rozmawiać.- przygryzłam wargę spoglądając na Lucas'a. Wydawał się być zainteresowany moim telefonem.
-Mogę wiedzieć kto to był?- zapytał kiedy schowała telefon z powrotem do torebki.
-Przepraszam ale nie mam obowiązku ci tego mówić.- ręce mi się trzęsły.
-Naturalnie.
***
Witam Kochani! Jak tam weekend mija? Przepraszam za rozdział bo uważam, że wyszedł beznadziejny. Zdania bez ładu i składu, błędy...No cóż pisałam go jadąc niewygodnym samochodem po wyboistej drodze. Jak będę miała chwilę to go sprawdzę i poprawię te nieszczęsne błędy. Mam nadzieję, że się nie obrazicie.
Jak zwykle zapraszam na aska.
Miłego dnia i całego następnego tygodnia Wam życzę bo nie wiem czy w międzyczasie jakiś rozdział się pojawi.

                                                                                                                        Cat