wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 6

 Rozdział dedykuję:
Emmie Tomilson (Do czwartku Ewelina ;D)

    Byłam już całkowicie przemoknięta. Mimo tego czułam się lepiej niż kiedykolwiek. Taki deszcz zmył ze mnie uczucie smutku, strapienia, rozczarowania i przytłoczenia. W pewnym momencie zawiał mocny i zimny wiatr. Moje ciało od razu pokryła gęsia skórka. Chyba jednak będzie trzeba iść do domu. Ubrania kleiły się do mnie. Wstałam i skierowałam się w drogę powrotną. Ciekawe ile osób jeszcze wie o tym miejscu. Czy Harry przyprowadzał tu kogoś? Znowu zawiał wiatr, a ja poczułam się nieprzyjemnie. Przyśpieszyłam kroku gdy nagle ujrzałam ciemność. Mój oddech momentalnie przyśpieszył, kiedy wyczułam czyjeś dłonie na oczach. Głośno przełknęłam ślinę. Bałam się odezwać, a co dopiero odwrócić. O nie! Błagam tylko nie to!
-Spokojnie, to tylko ja.- z przerażeniem odwróciłam głowę za plecy i odetchnęłam z ulgą. Moim oczom ukazał się chłopak ze ślicznym uśmiechem, dołeczkami w policzkach i cudownymi zielonymi oczami, które mogłabym porównać do koloru zimowej choinki.
-Nie strasz mnie tak więcej.- poprosiłam na co Harry zachichotał. To taki piękny dźwięk. Uwielbiam sposób w jaki się śmieje. Może przesadzam ale się od tego uzależniłam. Tak, ja się od tego uzależniłam. Przyznaję.
-Czyli ty też lubisz deszcz.- pokiwałam głową.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie lubię tylko potem uczucia kiedy ubrania się do ciebie lepią.- na mojej twarzy pojawił się grymas.
-W takim razie może...umm...pójdziemy do mnie.- zaskoczył mnie. Nawet nie wiem dlaczego ale zgodziłam się na ten pomysł kiwając głową. Jestem chyba coraz bardziej chora na jego punkcie. Mój własny narkotyk.
Droga do jego mieszkania nie była długa. O dziwo mieszka w tej samej dzielnicy co ja. Ten apartament musiał kosztować miliony. Cały czas rozglądałam się po bokach aby sprawdzić czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu. Gdyby ktoś nas zobaczył to wolę nie wiedzieć co by się stało. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.
-Wszystko w porządku?- usłyszałam zatroskany głos.
-Tak, jasne.- chyba wyczuł, że kłamię. Gdy weszliśmy do budynku założyłam kaptur na głowę i skierowałam ją w dół. Szybko dostaliśmy się do windy, a potem do jego drzwi. Harry przyłożył kartę do zamka na co moim oczom ukazało się wnętrze mieszkania. Zapach był nie do opisania. Słodka mięta, piżmo i coś czego jeszcze nigdy w życiu nie czułam. Dość dziwne połączenie ale przysięgam, że mogłabym mieć takie perfumy. Mocno zaciągałam się tą wonią ale przestałam gdy napotkałam rozbawione spojrzenie Harrego. Pewnie wyglądałam jak wariatka.
-Przyniosę ci coś do ubrania.- powiedział i poszedł do któregoś z pokoi. Ja w tym czasie  podeszłam do ogromnego okna na samym końcu mieszkania. O mój Boże! Co ty był za widok. Od razu pokochałam to miejsce.
-Proszę, załóż to. Łazienka jest w drugim korytarzy, trzecie drzwi po lewej.- z zamyślenie wyrwał mnie głos bruneta. Uśmiechem podziękowałam mu za rzeczy i poszłam się przebrać.No i co ja dostałam? Luźny czarny t-shirt z jakim nadrukiem. O mój Boże jak on cudownie pachniał. Od dziś jest to mój ulubiony zapach. Zapach Harrego.  Szybko założyłam jego koszulkę, która była dość krótka. Raczej nie przywykłam do takich ubrań. Gdy weszłam z powrotem do salonu Hazz siedział na kanapie i chyba włączał jakiś film. Na stole leżały przekąski i ciepła herbata. Powoli usiadłam na sofie i chwyciłam za kubek z napojem. Musiałam nieźle zmarznąć.
    Oglądaliśmy już czwarty film. Wszystkie były komediami romantycznymi. Harry co chwile komentował głupie sceny, a ja się z niego nabijałam. W niektórych momentach Hazz zmuszony był dawać mi chusteczki bo ryczałam ja bóbr. Pod koniec filmu krzyczeliśmy do telewizora "Pocałujcie się!" co muszę przyznać w każdym przypadku się sprawdzało. To była fajna zabawa. Trochę przeszkadzała mi długość mojej koszulki ale potem przestałam zwracać na to uwagę. Nawet nie wiem kiedy poczułam się senna. Na dworze dawno panował już mrok. W pewnym momencie głowa zsunęła mi się na ramię chłopaka, a po chwili na jego kolana. Nie potrzebowałam poduszki bo było mi bardzo wygodnie.
    Promienie słońca powoli docierały do mojego umysłu rozbudzając go ze snu. Potrzebowałam czasu żeby móc otworzyć zaspane oczy. Po uchyleniu powiek rozejrzałam się po pokoju. Cholera jasna! Nie jestem u siebie. Zdarzenia z poprzedniego wieczoru szybko napływały do mojego umysłu. Wbijały się jak małe, cienkie szpilki. Momentalnie poczułam się jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł lodowatej wody. Deszcz, plac zabaw, Hazz, filmy w jego mieszkaniu, sen. Głośno przełknęłam ślinę. O mój Boże! Co ja najlepszego zrobiłam?! On musiał mnie przenieść do tej sypialni. Popatrzyłam na swoje ubrania. Dalej byłam w koszuli Harrego. Natychmiast podniosłam swój tyłek z łóżka i cicho wyszłam z pokoju. Ten apartament był na tyle duży, że nie wiedziałam gdzie mam szukać bruneta. Na boso przeszłam przez korytarz pokryty czarnymi kafelkami i znalazłam się w łazience. Moje wczorajsze ubrania zdążyły wyschnąć.Przebrałam się i wychodząc z pomieszczenia usłyszałam trzask i ciche przekleństwa. Uśmiechnęłam się bo wiedziałam do kogo należą. Podążyłam za zapachem naleśników, a to doprowadziło mnie do przestronnej kuchni. Dominował tam biały kolor.
-Hej, piękna.- ucieszyłam się w chwili gdy te słowa wypłynęły z jego ust.
-Hej.- powiedziałam lekko zaspanym i zachrypłym głosem.
-Mam nadzieję, że zostaniesz na śniadanie.- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Co będzie jeśli moi rodzice wpadną w szał? Może już trwają poszukania "zaginionej księżniczki". Muszę jak najszybciej się stąd wydostać i wrócić do domu. Hope już wyjechała i jak na razie muszę sobie sama radzić. Nikt w tej chwili mi nie pomoże.
-Bardzo bym chciała ale naprawdę muszę już wracać. Moi rodzice chyba już przeszukują cały kraj.- uśmiech zniknął z jego twarzy. Tak lubię kiedy się uśmiecha. Wygląda wtedy tak beztrosko. Jakby wszystkie problemy go nie obchodziły. Mi wtedy od razu poprawia się humor.
-No tak. W takim razie musimy szybko dostać się do twojego domu.- cieszyłam się, że zrozumiał i nie próbował mnie zatrzymać. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
    Szybko wślizgnęłam się do pokoju tylnym wejściem. Błagam żeby tylko rodzice nic nie wiedzieli. Przebrałam się w bardziej elegancką sukienkę i uczesałam włosy.
-Kochanie?- usłyszałam wołanie z dołu mojej matki. Odetchnęłam z ulgą. Nic nie wiedzieli. Zeszłam na dół i zobaczyłam rodziców siedzących razem na sofie. To był dość niecodzienny widok. Trzymali się za ręce. OK coś jest nie tak.
-Mamy dla ciebie niespodziankę.- oznajmił radośnie ojciec. Jaką niespodziankę?
 Zaczynam się bać. Mama uśmiechnęła się do mnie i westchnęła.
-Jestem w ciąży.

***
Hejka! Z racji tego, że wybieram się na "imprezę" to dodaję rozdział szybciej. Zachęcam do zadawania pytań na asku. Udanego sylwestra życzę siostry!

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 5

Rozdział dedykuję
Ann Horan


*Oczami Harrego*

Jedno spojrzenie, jedno słowo. To wystarczająco dużo. Nie potrafię określić swojego stanu. Nie umiem normalnie funkcjonować. Moje myśli były cały czas przy niej. Dziewczynie, która zadziwiła mnie swoją inteligencją i niewinnością. Nigdy jeszcze nikt tak na mnie nie działał. Jej piękne szare oczy wyrażały tyle emocji naraz. Opowiadała mi o swoim życiu, które muszę przyznać nie było bajkowe. Telewizja pokazywała to w zupełnie inny sposób. Ona na pewno nie zasłużyła sobie na taki los jaki ją spotkał. Jest wspaniałą osobą.
    Powoli spacerowałem ulicami Londynu. Nie ukrywałem nawet już łez, które zostawiały na moim policzku mokre ślady. Nie potrafiłem się tak po prostu z nią pożegnać. Mimo, że spędziliśmy ze sobą zaledwie dwa wieczory stała się kimś ważnym w moim życiu. Już to wiem. To jest pewne. Nie mam zamiaru jej tak zostawić.

*Oczami Mary*

Delikatnie uchyliłam oczy. Pukanie. Jakaś część mojego serca się ucieszyła. To z pewnością Hazz. Leniwie wstałam i podparłam się łokciami o ścianę. Cicho podążyłam w kierunku okna. Pociągnęłam za uchwyt, a do mojego pokoju wparował brunet. Wyglądał tak pięknie. Mimo panującego mroku widziałam w jego oczach coś czego nigdy wcześniej nie udało mi się zobaczyć. Ta zieleń sprawiała, że moje serce podskoczyło do gardła. Westchnęłam. Niemalże natychmiast przyparł mnie do ściany swoimi umięśnionymi rękami. Dzieliło nas dosłownie kilka milimetrów. W pokoju było słychać tylko nasz niemiarowy oddech i głośne bicie serc. Chciałam coś powiedzieć ale brunet szybko zamknął moje usta w gorącym pocałunku. Nie potrafię opisać uczucia jakie mną zawładnęło. Strach pomieszany z ekscytacją i radością. Jego usta były takie miękkie. Całował mnie zachłannie. Nie mogłam nabrać powietrza do płuc.
 
Zadławiłam się powietrzem. Mój oddech był bardzo przyśpieszony, a serce niemal chciało wyskoczyć z miejsca.Natychmiast otworzyłam oczy. To tylko sen? Było mi przykro? Co się ze mną dzieje? O Boże! Czemu śnią mi się takie rzeczy?! Jestem nienormalna! Szybko podniosłam się z podłogi. Najwidoczniej musiałam tu zasnąć. Moje nogi w dalszym ciągu były jak z waty. Trzęsły się niemiłosiernie. Zresztą nie tylko one. Ledwo utrzymując się wyprostowana wbiegłam do łazienki. Oparłam się o brzeg umywalki i popatrzyłam się na swoje odbicie w lustrze. Byłam rozpalona. Mój oddech jeszcze się nie unormował. Co się ze mną dzieje do cholery?! Zdjęłam ubranie i weszłam pod prysznic. Strumień chłodnej wody otulił moje ciało. Tego mi było trzeba. Swoje nagie plecy oparłam o zimne kafelki. Wdech i wydech. Oddychaj Mary. Przymknęłam powieki. Ale ja jestem spięta. Położyłam się na łóżko i nawet nie wiem jak zasnęłam.
    Przy śniadaniu jak zawsze było spokojnie. Czasem nie mogę znieść tej ciszy. To takie frustrujące.
-Ładna dziś pogoda.- odezwałam się pierwsza. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na jakąś wariatkę. No tak na dworze leje jak z cebra. Ale ja lubię deszcz. Uwielbiam wręcz.
-Mary?- usłyszałam ciepły głos, który z pewnością należał do Hope. Kiedyś śpiewała mi kołysanki do snu. To było takie przyjemne.
-Już idę.- krzyknęłam. Postanowiłam, że nie będę poruszać tematu "tajemniczego chłopaka", którego moja opiekunka wpuściła do domu.
-Wyjeżdżam dziś do rodziny.- oh, czyli będę sama?
-Na jak długo?- próbowałam nie brzmieć smutno.
-Sama nie wiem. Może miesiąc.- co? To za długo.- Masz coś przeciwko?- oczywiście, że mam.
-Nie, jasne, że nie. Dawno się z nimi nie widziałaś.- lekko się uśmiechnęłam.
-Poradzisz sobie gwiazdko?- spytała z troską.
-Oczywiście. Pozdrów ich ode mnie.- przytuliła mnie i poszła po bagaże. I co ja teraz będę ze sobą robić? Jak ja wytrzymam bez niej? To przytłaczające.
    Dobra powinnam wziąć się za notatki do lekcji. Tak, tak muszę się uczyć. Mam nawet bardziej rozszerzony program. Niestety nie chodzę do normalnej szkoły. Znowu powód dla którego nienawidzę tego kim jestem. Nauczanie indywidualne to naprawdę koszmar. Pani Lottery jest bardzo wymagająca. Musze się ostro wziąć do nauki bo jutro jest test. Przygotowałam wszystkie zeszyty i zrobiłam sobie ciepłą herbatę. A więc zabieramy się do pracy.
    Po pięciu godzinach nauki wydawało mi się, że byłam gotowa. No tak już po południu, może to było trochę więcej niż pięć godzin? Powoli wygramoliłam się spod ciepłego kocyka i postanowiłam, że choć raz skorzystam z usług naszej masażystki. Moje mięśnie bardzo potrzebowały rozluźnienia. Już dawno nie czułam się taka zrelaksowana. Moje ciało reagowało na jej dotyk jak na cud. Po tych wszystkich zbawiennych rzeczach usnęłam w swoim łóżku.
    Dobra, Mary skup się. Ostatni raz powtórzyłam materiał. Pani Lottery dała mi test i postawiła na biurku zegarek. Co to są w ogóle za pytania?! Tego nie było w podręczniku! Nerwowo zaczęłam przygryzać długopis. Na pewno tego nie zdam. Nie wiem dlaczego ale przed oczami ciągle miałam twarz Hazzy. To w jaki sposób na mnie patrzył. Jego miękkie usta. Jego dotyk...Ugh Mary skup się! Głośno przełknęłam ślinę i mój wzrok skierował się ponownie na kartkę.
-Koniec czasu panno Spencer.- że co?! Ja jeszcze nic nie zrobiłam. Nie! To nie może być koniec! Moja nauczycielka podeszła i bezczelnie zabrała mi sprawdzian z przed nosa. Wspominałam, że jej nienawidzę?
    Super! Test oblany, Hope nie ma, nikt mi nie pomoże, Harry zniknął...Już naprawdę wystarczająco mam źle. Coś czuję, że tylko spacer w deszczu mi pomoże. Ludzie raczej nie wychodzą w taką ulewę, a więc jestem bezpieczniejsza. Mimo, że moje włosy totalnie przemokły. Ba! Ja cała jestem mokra do ostatniej nitki, jest to bardzo przyjemne. Te zimne krople łagodzą moją skórę. To taki balsam dla ciała i dla duszy. Ulice są bardzo puste. Gdzieniegdzie widzę małe dzieci pluskające się w kałuży. Mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech. Dobrze jest widzieć, że przynajmniej one mają radochę. To w końcu moi poddani? Nie wierzę, że użyłam tego określenia. To takie średniowieczne.  Nie wiem czemu ale moje nogi poprowadziły mnie na opuszczony plac zabaw. W świetle dziennym nie wyglądał za dobrze ale skrywał jakiś urok. To było coś nie do opisania. Usiadłam na mokrej trawie i wdychałam zapach wilgoci. Podniosłam głowę do góry i wpatrzyłam się w niebo. Uwielbiam to uczucie.

***

Hej Koty! Pierwszy dzień naszego tygodniowego  maratonu. Na weekend wyjeżdżam dlatego nasz maraton skróci się do piątku. Koniecznie napiszcie co o tym sądzicie. Mam jeszcze pytanie. Powinnam pisać "oczami Harrego" czy tylko Mary? Zachęcam do zadawania pytań na asku. Kocham mocno i ściskam!/Lilly

Small information :)

Hej, wszystkim! Przepraszam za moja nieobecność ale jak wiadomo święta. Mam dla Was małą rekompensatę. Mianowicie co powiecie na taki mały tygodniowy maraton? Każdego dnia wieczorem będzie pojawiał się nowy rozdział. Zaczynając od poniedziałku. We wtorek jest sylwester dlatego możliwe, że wtedy rozdział pojawi się szybciej. Mam jeszcze do Was pytanie. Chciałabym jakoś "ulepszyć" bloga. Napiszcie koniecznie co mogę zrobić. Myślałam nad dodaniem muzyki, może jakieś konkursy, dedykacje? Sama nie wiem dlatego zależy mi bardzo na Waszej opinii. Dajcie znać do o tym myślicie. No i jeszcze raz ogromnie dziękuję każdemu z Was za komentarz pod poprzednim rozdziałem. Skomentowało go aż 16 osób. To dla mnie naprawdę wiele znaczy.Jeszcze chciałam wspomnieć, że zmieniam adres bloga. Nie wiem kiedy ale co myślicie o awakening-fanfiction.blogspot.com? Myślałam nad: Thunder, Silent, Whispers, Fear ale Awakening jakoś tak mi najbardziej pasowało. Jeśli mielibyście jakieś propozycje to śmiało ;)

niedziela, 22 grudnia 2013

Libster Awards

Chcę bardzo serdecznie podziękować ann horan, Zuzie Horan i Hello Kitty za nominację. To wszystko potoczyło się tak szybko...Jeszcze raz bardzo dziękuję. Stwierdziłam, że nie ma potrzeby robienia 3 osobnych postów na ten temat. Ja też zbytnio nie mam kogo nominować...
Jeszcze takie małe ogłoszenia. Jestem w trakcie przygotowywania dla Was niespodzianki. Nie wiem czy wypali. Trzymajcie kciuki. Jeszcze raz chcę bardzo podziękować wszystkim za komentarze. Już nie przedłużam...

Pytania ann horan:
1. Czemu postanowiłaś założyć bloga?
>Hmmm...żeby spróbować swoich sił. Kiedyś bardzo chciałam zostać pisarką ;D
2. Od kiedy słuchasz 1D?
>Właściwie to od x-factora.
3. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka 1D?
>Oh...dużo tego. Story Of My Live, Little Things, Rock Me, Up All Night, One Thing..ah mówiłam że wiele ale gdy mam dołka to najczęściej słucham Live While We're Young
4. Twój ulubiony kolor?
>czerwony zdecydowanie
5. Twoje największe marzenie?
>Pójść na koncert 1D, zobaczyć ich na żywo
6. Ulubiony członek 1D?
>Nie mam i nie chcę wybierać...to za trudne. Wszystkich kocham najmocniej
7. Jakiej muzyki słuchasz oprócz 1D?
>Ed Sheeran, Birdy ale ogólnie to słucham tego co wpadnie w ucho :)
8. Ile masz lat?
>Na razie 14...
9. Jakie blogi polecasz?
>http://dark-fanfiction.blogspot.com/
http://comes-storm.blogspot.com/
http://harrykochakotki.blogspot.com/
http://imaginyonedirection2012.blogspot.com/
http://kissssmenow.blogspot.com/
http://onedicectionforever.blogspot.com/
http://annie1126.blogspot.com/
http://owszystkimioniczym-1.blogspot.com/
http://onedirectionimaginyby.blogspot.com/
http://onedirectionpolskieimaginy.blogspot.com/
http://let-me-kiss-you.blogspot.com/
http://ill-look-after-you.blogspot.com/
(jeszcze wiele innych ale zajęło by mi to wypisywanie dużo czasu!)
10. Lubisz Little Mix?
>Nie jestem ich wielką fanką. Niektóre piosenki są całkiem fajne ;D
11. Co byś zrobiła gdybyś spotkała 1D na ulicy? :)
>Oh...z pewnością bym zemdlała. 

Pytania Zuzy Horan:
1. Co najbardziej lubisz w sobie?
>Potrafię się sama z siebie śmiać. Wydaje mi się, że to dobra cecha.
2.Co byś zrobiła gdybyś dowiedziała się, że dziś jest ostatni dzień Twojego życia?
>Spełniłabym swoje marzenia. Powiedziałabym komuś coś czego boję się powiedzieć. Pożegnała się z rodziną.
3. Lubisz słodycze?
>Nie! Bardzo, ale to bardzo rzadko jem coś słodkiego.
4.Bez czego nie potrafisz żyć?
>Zdecydowanie bez muzyki.
5. Jak bardzo jesteś szalona w skali 1-10?
>10! Crazy!
6. Książka czy TV?
> Zdecydowanie książka. Bardzo dużo ich czytam.
7. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
> Nie mam takiej ;c
8. Boże Narodzenie czy Wielkanoc?
>Boże Narodzenie :3
9. Ulubiony cytat z piosenki?
>Ogromnie dużo ich jest. Mam je zapisane na ścianie ;D
10. Błyszczyk czy szminka?
>Nutella ;D Tak na serio to się nie maluję...
11. Ulubiony przedmiot (szkolny)?
>Francuski, angielski i polski

Pytania od Hello Kitty:
1. Ulubiony kolor
>Czerwony.
2. Kto lub co zainspirowało cię do założenia blog?
>Tak właściwie to nie wiem.
3. Conversy vs Vansy
>I to i to^^
4. Ile masz wyświetleń na blogu?
> Na tym 291 a na tym 1167
5. Od kiedy masz bloga?
>tego od 09.1.2013 a tego od 23.09.2013
6. Masz zwierze? Jakie?
>Królika :3
7.  Która klasa (np. 1 gimnazjum itp)
>2 gimnazjum
8. Imię przyjaciółki/przyjaciela
>Elena
9. Oceń swoje szczęście od 0-10
>10!
10. Masz rodzeństwo?
Tak, niestety...

NOMINUJĘ:

http://harrykochakotki.blogspot.com/
http://1dopowiadanko.blogspot.com/
http://stories-directioner.blogspot.com/?m=1
http://onedirectionimaginyby.blogspot.com/
http://ill-look-after-you.blogspot.com/


MOJE PYTANIA:

1. Imaginy czy opowiadania?
2. Blogi które według Ciebie są warte uwagi/
3. Czy poznajesz Directioneki przez internet?
4. Czerpiesz przyjemność z prowadzenia bloga?
5. Czy nosisz/nosiłaś czerwoną wstążkę Directioners?
6. Gdybyś maiła możliwość poznania bliżej któregoś z chłopaków to którego?
7. Ile razy oglądałaś film "This Is Us"
8. Lubisz niespodzianki?
9. Ile masz lat?
10. Od kiedy jesteś Directionerką?
11. Jaki kraj najbardziej chciałabyś odwiedzić?

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 4

    Za moim oknem ujrzałam żółtą kartkę z napisem "Przepraszam". Zaraz, zaraz tą kartkę ktoś trzymał! Momentalnie podskoczyłam. Wtedy zza rogu wychyliła się głowa Harrego. Tak Harrego! O Boże...Harrego?! Co on tu do cholery robi?! Jak on tu wszedł? To nie jest rzeczywistość. To tylko sen...
Głupolu to nie jest sen! Czemu wmawiasz sobie takie rzeczy? A jak ktoś go zauważy? Może byś tak ruszyła się i go wpuściła?! Bez zastanowienia przekręciłam uchwyt i uchyliłam okno. Chłopak szybko wszedł do pokoju. Widać było, że zmarzł. Popatrzył na mnie tymi swoimi magicznymi oczami, a od razu kolana mi zmiękły.
-To jak?- zapytał nagle.
-Co jak?- przy nim normalnie zapomniałam jak się nazywam. Mary. Nazywasz się Mary.
-Wybaczysz mi?- spytał ponownie trochę rozbawiony moją miną pwnie.
-Harry, mówiłam Ci, że to nie Twoja wina. Po prostu nie powinnam była wychodzić wtedy z domu.- oprzytomniałam i odpowiedziałam na jego pytanie.
-Widziałem przecież jak posmutniałaś. Nie pow...- nie dokończył już tego co chciał powiedzieć bo szybko zmniejszyłam dystans między nami i delikatnie się do niego przytuliłam. Sama nie wiem czemu to zrobiłam. Może potrzebowałam bliskości drugiej osoby? Rodzice mi tego nie dawali. Może czułam się po prostu zbyt samotna? Wiem, że z każdą chwilą przy tym chłopaku jeszcze bardziej się pogrążam ale również czuję się w pewien sposób szczęśliwa? Potrzebna? Głupie, wiem. Poznałam go przecież dopiero wczoraj. On jest wyjątkowy. To już mogę stwierdzić. Hazz z początku był chyba zaskoczony moim zachowaniem. Po chwil poczułam jego ręce oplatające moją talię. Delikatnie położyłam głowę na barkach Stylesa. Zaciągnęłam się zapachem tych pięknych męskich perfum. Mogłabym tak spędzić każdą minutę mojego życia. Cholera! Było mi tak dobrze! Czemu  nagle czas nie może stanąć? Ja trwałabym tak w tych objęciach wieczność. Chwila! Mary! Nie zapędzaj się tak! Co ty dziewczyno robisz? Odsunęłam się od chłopaka trochę zmieszana.
-Przepraszam, nie wiem co mi do głowy strzeliło.- zacięłam się choć nigdy w życiu mi się to nie zdarzyło. NIGDY!
-Przecież nic się nie stało.- znowu go chyba trochę rozbawiłam. Ah..kobiety i ich zmienny nastrój...
-Jak ty się tu dostałeś?- szybko zmieniłam temat.
-Z małą pomocą.- uśmiechnął się cwaniacko. Hope?
- Moja opiekunka Ci pomogła?- spytałam oburzona na co on pokiwał twierdząco głową.- Co za...Przy śniadaniu zgrywała przede mną głupka. Jak mogła?- udawałam obrażoną.
-Mówiła, że mogę wejść od środka ale chciałem być oryginalny.- pokazał swoje białe ząbki.
- Idioto! Wiesz co by było gdyby Cie zobaczyli? Mogli by Cię zastrzelić! Zrozum nie możesz tu przychodzić. Nie powinniśmy się wczoraj tam spotkać!- nakrzyczałam na niego czego od razu pożałowałam. Posmutniał. Zawsze musisz coś spieprzyć. Brawo Mary! 
- Jasne, już nie będę przychodził. Chcę tylko dziś z Tobą pobyć. Tylko dziś. Ten jeden wieczór. Proszę.- zatkało mnie normalnie. On? Ze mną? Jedno pytanie nasuwało mi się na język. Czemu? 
-Jeden wieczór.- wyszeptałam. 
    Nie wiem która była godzina. Przez ten cały czas siedzieliśmy na łóżku i rozmawialiśmy. Ja ciągle czułam niedosyt. "Więcej i więcej" to moje motto. Wiem, że mogę dostać wszystko. Poza małym wyjątkiem. Nie mogę dostać jego. Wszyscy są na moje zawołanie. On tylko przychodzi miesza mi w głowie i znika. To całe życie jest takie przytłaczające. Smutne. Szare. W oddali czasem można ujrzeć jasność, światło i poczuć bijące od niego ciepło. Tak właśnie rodzi się nadzieja ale jak mówią "Nadzieja matką głupich". Cała moja rodzina żyje w takim przekonaniu. Powtarzają, że trzeba twardo stąpać po ziemi. Ja nigdy taka nie będę.
-Chyba powinienem już iść.- powiedział. Nie! Jeszcze nie! To przecież ostatni wieczór. Odwróciłam wzrok i pokiwałam głową. Przymknęłam oczy bo pewnie zaraz wydostaną się z nich łzy. Harry podszedł do okna i popatrzył na mnie. Dalej siedziałam z zamkniętymi oczami. Nie chciałam teraz na niego spoglądać. Brunet cofnął się i podszedł do mnie. Uniósł mój podbródek dając znak żebym się na niego popatrzyła. Zrobiłam jak kazał. Moje oczy nie mieściły już łez. Były całe zaszklone. Chłopak zmniejszył odległość między nami i musnął wargami  kącik moich ust. Potem wstał i spojrzał na mnie swoimi smutnymi oczami zniknął.Tak po prostu.
Siedziałam jeszcze przez chwilę oszołomiona. Powoli podniosłam się z łóżka i poszłam zamknąć okno. Nie byłam wystarczająco silna. Zsunęłam się po ścianie i opadłam na podłogę. Pierwsza łza wypłynęła mi z oka Spłynęła po moim policzku i spadając na panele zostawiła mokrą kroplę. Kolejnym szło o wiele szybciej. 
" Zam­knij oczy, ale nie umieraj. Masz pra­wo do płaczu przecież to nie jest nic złego. Po­tem wstań i wal­cz o następny dzień. O nadzieję."

***
Ah...muszę się do czegoś przyznać. Jeszcze nigdy nie poryczałam się pisząc SWOJEGO imagina. A teraz? Przy końcówce to sobie wyobraziłam i proszę! Jestem jakaś nieustabilizowana emocjonalnie ;D Ale tak jak obiecywałam rozdział dodaje dziś. No tak...jeszcze raz chcę BARDZO, BARDZO, BARDZO podziękować za komentarze. Każdy z nich sprawiał, że miałam ochotę piszczeć i skakać do sufitu. Naprawdę jeszcze raz dziękuję! Jesteście wspaniali!/ Lilly

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 3


Powoli otwarłam oczy i usiadłam na łóżku. Ubrałam szlafrok i pomaszerowałam do łazienki. O Boże! Jak ja wyglądam! Podpuchnięte oczy, rozmazany tusz do rzęs. Westchnęłam. Zaraz, zaraz czy to przypadkiem nie dziś moi rodzice nie wyjeżdżają z Londynu? TAAAAK!!! Cały dom dla mnie i TYLKO dla mnie! Z hukiem wybiegłam z pokoju i zjechałam po poręczy do jadalni. W progu powitała mnie radosna Hope. 
-Hej gwiazdko, jak widzę jesteś w dobrym humorze.- powiedziała szykują śniadanie. O tak! Dobry humor to mało powiedziane. Już dawno się tak nie czułam. Śniadanie w piżamie- marzenie!
-Kto jeszcze jest w domu?- ciszej spytałam. 
-Większość służby wyjechała na weekend do rodziny. Jesteśmy my, nasz ogrodnik i ochrona.- podała mi talerz z moimi ulubionymi tostami. 
-Jak ja dawno tego nie jadłam.- szybko władowałam do ust pierwsza porcję posiłku. Już prawie zapomniałam tego smaku. Na codzień jemy zupełnie inne potrawy. 
-Co tam robiłaś wczoraj?- zapytała z  ciekawością. 
-Emm...Nic ciekawego.- skłamałam. No tak musiała zepsuć mój humor. 
-Rozumiem. Dziś raczej nikt nas nie odwiedzi także rób co  chcesz.- powiedziała i wyszła z kuchni. No więc co mogę zrobić? Na początek obejrzę jakąś komedię romantyczną. Tak, to dobrze mi zrobi. Skończyłam tylko śniadanie i poszłam do salonu. Mój wybór padł na film "Love actually". Gdy byłam mała w każde święta to oglądałam. Co prawda jest wczesną jesień ale nic się nie stanie jak włączę to teraz. 
    Spojrzałam przez okno. Ah...już niedługo święta. U mnie one nie wyglądają tak bajkowo. Chciałabym choć raz spędzić je tylko w gronie najbliższej rodziny i oczywiście Hope. Nie lubię kiedy wszyscy jeździmy w tym czasie po kraju.  
-Hope?! Może zaczniemy dziś przygotowania do świąt?!- krzyknęłam. 
-Zwariowałaś?! Jeszcze jest październik!- usłyszałam jej głos dochodzący z kuchni. 
-No tak. Masz rację.- głupi pomysł dostałam w myślach. W takim razie pójdę na miasto. Uśmiechnęłam się sama do siebie i  leniwie podniosłam się z kanapy. Poszłam do pokoju chwilę pomajstrowałam przy swoim wyglądzie i byłam gotowa do wyjścia. Beżowe rurki, czarna bluza z kapturem i okulary przeciwsłoneczne. Wspomniałam mojej opiekunce, że wychodzę. Wahała się czy mnie wypuścić ale powiedziałam, że będę ostrożna. 
    Chodziłam ulicami Londynu i byłam naprawdę zdziwiona, że nikt mnie jeszcze nie rozpoznał. Mój spacer był bardzo przyjemny. Po powrocie do domu pomogłam Hope upiec waniliowe ciasteczka, a potem razem przeglądałyśmy zdjęcia z przed parunastu lat. Piękne wspomnienia. Może nie miałam normalnego dzieciństwa ale dla mnie było to naprawdę dużo. Wzięłam do ręki fotografię przedstawiającą mnie i mojego malutkiego kotka. Dostałam go na urodziny od taty. Niestety po tym jak mama dowiedziała się o tym kazała oddać białą kuleczkę do schroniska. Nigdy nie lubiła zwierząt. Serce mi pękało widząc te przestraszone ślepka...
-Dobra, koniec tego Mary!- zarządziła moja opiekunka.- Czas spać.- spojrzałam na zegarek. 
-Dopiero dwudziesta druga!.- jęknęłam. 
-Złotko, jutro musisz wcześnie wstać.- ona czasem zachowywała się jakbym dalej miała pięć lat.
-Chcę Ci tylko przypomnieć, że wczoraj stałam się pełnoletnią osobą, Hope.- powiedziałam zirytowana. W sumie byłam trochę zmęczona więc wstałam i pobiegłam do pokoju. Szybki prysznic, ulubiona piżama i wygodne łóżko. Oto moje szczęście. Otuliłam się szczelnie kołdrą i przymknęłam powieki. Stuk! Szybko otworzyłam jedno oko. Wydawało mi się jakby coś uderzyło w okno. Nie, nie Mary jak zwykle sobie coś ubzdurałaś! Ty i ta twoja wyobraźnia...Stuk, stuk! Trochę się przeraziłam. Wysunęłam nogi spod okrycia i cichutko szłam w stronę okna. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Napadu terrorystów czy gadającego ptaka. No co? Tylko to mi przychodziło do głowy! Mieszkam przecież w pałacu! A to nie jest parter! Najdelikatniej jak tylko mogłam uchyliłam zasłonę. Zamarłam. Co do cholery?!

***
Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze. Dodają naprawdę niezłej motywacji...
Krótki trochę, ale jutro w zamian pojawi się kolejna część ;D/Lilly

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 2

Kaptur zsunął mi się po blond włosach. Byłam przerażona. Spojrzałam na chłopaka. Z początku się delikatnie uśmiechał ale gdy zobaczył kim jestem doznał jak to powiedzieć lekkiego szoku? Co ja zrobiłam?! Teraz to na pewno będę miała przechlapane! Co robić? Uciekać czy prosić go aby o tym zapomniał? 
-Mery Spencer?- zapytał jąkając się. No nie kurde Duch Święty!
-Proszę nie mów nikomu, że mnie wiedziałeś. Ja teraz szybko wrócę, a ty zapomnisz.-mój głos trochę zadrżał. Czekałam na jego reakcje.
-Przepraszam za moją reakcje ale naprawdę nie spodziewałem się Ciebie. Myślałem, że właśnie obchodzisz swoje urodziny.- zaraz, zaraz on mi kogoś przypominał. Zielone oczy, urocze loki...To przecież jak mu tam...Styles z One Direction. Kiedyś coś mi się o uszy obiło. 
-Tak, to ja może już pójdę.- wymusiłam uśmiech jak to miałam w zwyczaju. Odwróciłam się i powoli zaczęłam się kierować do domu.
-Poczekaj! Emm...wiem, że to głupio zabrzmi ale daj mi się odprowadzić do domu.- nie wiem dlaczego ale przytaknęłam na jego propozycje. Raczej nie wyniknie z tego nic dobrego. Ten chłopak miał po prostu coś w sobie. Coś przyciągającego. Coś czemu nie da się oprzeć. 
-To nie powinnaś być teraz na swojej imprezie?-zapytał ostrożnie. 
-Imprezie? Proszę Cię.-zakpiłam- To nie nazywa się impreza. To jest jakiś sztywny bankiet.- zaśmiałam się. 
-Jaki ze mnie idiota. Nie przedstawiłem się. Harry Styles. -podał mi dłoń.  
-Mary Spencer.- odwzajemniłam uścisk dłoni. 
-Tak się składa, że wiem kim jesteś.- no tak...
-Wiesz, jeszcze nie chcę wracać do domu. Przejdźmy się gdzieś.- był trochę zdziwiony. Ja zresztą też ale czułam, że można mu zaufać. Pewnie przedstawiam obraz jak z jakiejś tandetnej komedii romantycznej ale co zrobić? Przez całą drogę rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Opowiadałam mu jak jest w pałacu, jak spędzam święta, kim jest Hope. On mówił o zespole, fanach i trasach koncertowych. Każde z nas słuchało drugiego w skupieniu. Zupełnie inne światy. Przeciwieństwa. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile mamy wspólny tematów. Zachowywaliśmy się jak dobrzy przyjaciele. W końcu dotarliśmy na miejsce. Tak mi się zdaje, że był to opuszczony plac zabaw. Taki o jakim kiedyś marzyłam. Niesamowite. Od razu pobiegłam na drewnianą huśtawkę. Mimo mojej sukienki i wysokich szpilek nie było mi niewygodnie. Głośno się śmiejąc wymachiwałam nogami alby huśtać się mocniej. Cudowne uczucie. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak czułam. Tak beztrosko, lekko. Z twarzy Harrego nie schodził uśmiech. Stał oparty drzewo i patrzył się na mnie. W pewnym momencie buty spadły mi ze stóp i wylądowały w błocie. Na to tylko wybuchnęłam jeszcze głośniejszym i niepowstrzymanym śmiechem. 
-Harry pomóż mi się zatrzymać!- krzyknęłam. Zachowywałam się jakbym była pod wpływem alkoholu. Chłopak podszedł do mnie i zatrzymał huśtawkę. Ja szybko z niej zeskoczyłam i na boso pobiegłam w kierunku zjeżdżalni. Nie była ona w dobrym stanie ale tym to się nie przejmowałam. Wgramoliłam się na podest i z impetem poleciałam w dół. No tak zjeżdżalnie nie była wytrzymała. Brunet szybko do mnie podbiegł. Był przestraszony co tylko jeszcze bardziej mnie rozbawiło. 
-Nic Ci nie jest?- spytał z troską. Ja cały czas się śmiałam, a więc nie potrzebował odpowiedzi. 
-No nie! Moja sukienka!- wykrzyknęłam z udawaną rozpaczą.- Co ja teraz zrobię?!- faktycznie moja kreacja była ubrudzona błotem. Poszłam szukać szpilek. Po chwili siedziałam na drewnianej ławce obok Hazzy. 
-Boże, pewnie uznasz mnie za jakąś wariatkę.-zaczęłam. Na jego ustach pojawił się uśmiech. 
-Szczerze to nie myślałem, że taka jesteś. Uważałem Cię za kogoś innego.- powiedział patrząc mi się w oczy. Jak zawsze...Posmutniałam. 
-Ja powinnam już iść.-wyszeptałam i wstałam z ławki. 
-Przepraszam nie chciałem.- odparł. 
-Nic nie szkodzi, to nie Twoja wina. Nie potrzebnie wychodziłam z domu. Naprawdę muszę już iść.- szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojej rezydencji. Zostawiając Harrego samego. Co ja sobie głupia myślałam? Nie powinnam była tego robić. W ten sposób krzywdzę się jeszcze bardziej. Ja zwykle jestem nie odpowiedzialna. On też patrzył na mnie oczami mediów. To boli. Bardzo boli. Widzi we mnie tylko rozpieszczoną córeczkę tatusia. Cholera! Jak ja teraz wejdę do domu? Hope! Gdzie jesteś? Potrzebuję Cię! Powtarzałam w myślach. Świetnie! 
    Po woli wślizgnęłam się do schowku pokojówek i przez tylne wejście udałam się na dach. Stamtąd droga do mojego pokoju była bardzo prosta.Cicho przebrałam się w piżamę i wsunęłam się pod kołdrę. Na lampce nocnej zobaczyłam karteczkę:
"Wszystko jest OK. Goście dobrze się bawią. Odpocznij i idź spać. Do do zobaczenia rano słońce! H." Cała Hope! Próbowałam zasnąć ale z moich oczu co chwilę spływały łzy. Przypomniałam sobie słowa Harrego. "Uważałem Cię za kogoś innego." 
Nie tylko Ty, oj nie tylko Ty...

***
Za Wami 2 rozdział. Mam nadzieje, że się podoba. Jeśli lubicie czytać imaginy to serdecznie zapraszam na mojego drugiego bloga. http://imaginy-one-direction-by-lilly-styles.blogspot.com/
Jeszcze raz proszę o komentarze!/Lilly



poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 1

*10 lat później, oczami Mary*
Nie wiem dlaczego w życiu nie mamy prawa wyboru. Oczywiście teoretycznie wszyscy mówią co innego "Żyjemy w wolnym kraju"! Jak wspomniałam to tylko teoria. Nie mamy wpływu na to jakim się rodzimy. Niektóre decyzje już dawno ktoś za nas podjął. Ja nie mogę decydować o sobie. Nie mogę wybrać w co się ubiorę, co zjem na śniadanie, gdzie i z kim będę spędzać wolną chwilę...To jest cholernie niesprawiedliwe! Co ja takiego zrobiłam?! Dlaczego nie mogę normalnie funkcjonować? Bez ochrony i wszystkich opiekunek. Codziennie w nocy wymykam się z pokoju, wchodzę na dach pałacu, w którym mieszkam i siadam na wilgotnych płytkach. Podziwiam gwiazdy i wyobrażam sobie moją przyszłość gdybym się tu nie urodziła.
 ~
Śmiejąca się dziewczynka i uroczy chłopiec biegają po zielonej trawie. Na tarasie siedzę ja z moim cudownym i kochającym mężem. Nic tu nie jest ustawione, sztuczne. Naszym zachowaniem kieruje miłość, najprawdziwsze uczucie.Moje życie byłoby takie piękne i kolorowe...
~
A teraz kim jestem? Córką króla Anglii postrzeganą jako nienaganną uczennicę i wyrafinowaną damę, ale jestem też siedemnastoletnią dziewczyną, która chce spełnić swoje marzenia, przeżyć coś ciekawego w życiu, kochać i być kochaną, szukać szczęścia i miłości. znaleźć oddanych przyjaciół i zrobić coś szalonego. Dla większości nastolatek jest to coś normalnego i oczywistego. Niestety nie dla mnie. Ja jestem częścią zupełnie innego świata. Niedostępnego i niewidocznego. Świata, który obejmuje tylko mury pałacu i nie wydobywa się na światło dzienne. Nie, nie to nie dla mnie. Często próbuję wmawiać sobie, że tak właśnie ma być, że jest dobrze. Nie wiem dlaczego tak robię. Moje myśli coraz częściej stają się jakieś paradoksalne.
-Kochane, Ty znowu tutaj?-spytała delikatnym głosem jak to miała w zwyczaju Hope. Odwróciłam się i popatrzyłam ja jej sylwetkę.
-Ja zawsze.-odparłam niewzruszona.-moja opiekunka podeszła, okryła mnie grubym kocem, podała kubek z gorącą herbatą i  usiadła obok.
-Tak mi Ciebie szkoda.- jak na zawołanie moje oczy zaczęły się szklić.
-Wszystko jest w porządku.- skłamałam i wymusiłam lekki uśmiech. Hope tylko przysunęła się bliżej i czule objęła nie ręką.
-Już dobrze, przy mnie nie musisz udawać.- wyszeptała. Już czasem o tym zapominałam. Hope zaczęła pracować u nas zaraz po moich narodzinach. Miała wtedy siedemnaście lat. Teraz to już dorosła kobieta. Jako jedyna z całej służby była moją przyjaciółką. Zaraz na początku zdobyła moją sympatię. Zastępowała moją mamę, koleżankę. Pełniła bardzo ważną rolę w moim życiu. Tyle lat byłyśmy już razem. Tyle przeżyłyśmy. Naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez niej. Hope była moją nadzieją. Tylko dzięki niej potrafiłam się szczerze uśmiechnąć. Podtrzymywała mnie na duchu w trudnych chwilach. Do końca moich dni nie będę w stanie odwdzięczyć się jej za to dobro wobec mnie. Nie wiem skąd ona brała to pozytywne nastawianie, ten optymizm.
-Przepraszam, że codziennie musisz tu siedzieć i wysłuchiwać moich tragicznych wyznań-zakpiłam.
-Pamiętaj słonko, że zawsze będę tu z Tobą. Możesz na mnie liczyć w każdej chwili dnia i nocy.- co do tego to nie miałam akurat żadnych wątpliwości. 
-Posiedzisz tu ze mną jeszcze chwilkę?- spytałam z nadzieją w głosie.
-Oczywiście.-odpowiedziała stanowczo.
    Powoli otwarłam oczy i zwlekłam się z łóżka. Dziś wszyscy pomagają w przygotowaniach do moich osiemnastych urodzin, które odbędą się za miesiąc. Do mojego pokoju weszła Hope i ubrała mnie na śniadanie. Kolejna rzecz, której żałuję to to, że nie mogę zaspana w kapciach pomaszerować do jadalni i zjeść śniadanie w piżamie. Zawsze muszę wyglądać nienagannie. Po parunastu minutach siedziałam już na swoim ulubionym miejscu przy stole. Jak zwykle w tle słychać było poranne wiadomości. "Córka króla Franka Spencer księżniczka Mary za miesiąc obchodzi swoje osiemnaste urodziny!" Momentalnie po moim cele przeszły ciarki. Nienawidziłam gdy ktoś mówił na mnie "księżniczka" to takie...średniowieczne. Było mi przykro gdy ktoś patrzył na mnie oczami mediów. To w rzeczywistości dwie zupełnie inne dziewczyny. Na szczęście takich osób nie było dużo. Z zamyślenie wyrwał mnie głos matki.
-Skarbie! Pośpiesz się! Opiekunki czekają.- ponagliła mnie.
-Idę tylko z Hope.- matka słysząc ton mojego głosu nie sprzeciwiła się. 
-Ah...no dobrze.- zrezygnowana opuściła ręce, które odbiły się od jej bioder. 
   Sklep za sklepem, sklep za sklepem...i tak w kółko. Miałyśmy wielkie utrudnienie bo na każdym kroku paparazzi robili nam zdjęcia. Najchętniej to weszli by ze mną do przymierzalni. Ale spokojnie byłam do tego przyzwyczajona. 
-I jak wyglądam?- zmierzyłam się w lustrze. Wyszłam z przymierzalni, a Hope zakryła rękami usta.
-O mój Boże!-krzyknęła.-Wyglądasz cudownie.- ściszyła głos. A więc wybór padł na kremową sukienkę przed kolano, bez ramiączek z delikatną koronką na dole. Bez namysłu podeszłyśmy do kasy i szybko za nią zapłaciłyśmy. Oczywiście mogłabym zamówić sukienkę od najlepszego projektanta i nie musieć wychodzić z domu ale ja chciałam być chociaż w najmniejszym stopniu normalna. 

*Dzień urodzin*

Wszystkie poprzednie dni wyglądały podobnie więc po co miałam je opisywać? To zwykła rutyna. Od samego rana przy mnie kręciło się wiele osób. Makijażystki, styliści...

Wszytko było dopięte na ostatni guzik. O osiemnastej szłam na sztywne przemówienie i składnie życzeń, a potem miała odbyć się moja "impreza".
   Wszyscy się dobrze bawią. Przynajmniej tak mi się wydaje. Może też grają dobrą minę do złej gry? Kto wie? Ja z pewnością czułam się tu niepotrzebna. Balowa muzyka to nie to co chciałam słyszeć. Jak zwykle tylko Hope wiedziała co mi jest. W pewnym momencie poprosiłam ja aby mnie kryła bo idę na zwykły spacer. Zgodziła się o miała do mnie zaufanie. W razie potrzeby powie gościom, że źle się czułam i poszłam do siebie. Nic wielkiego. Nałożyłam na siebie tylko bluzę z kapturem żeby nikt mnie nie rozpoznał.
    Szłam ciemnymi ulicami Londynu. Już dawno nie spacerowałam po tym mieście sama. Tak przyjemnie było wdychać wilgotne powietrze. Przechodziłam właśnie przez most nad Tamizą. Czasem zastanawiałam się jaka jest śmierć. Czy boli? Co się potem z nami dzieje? W totalnej rozsypce myślałam nad popełnieniem samobójstwa ale potem uświadamiałam sobie, że mam Hope. I wszystko było jasne. Zatrzymałam się na chwilę. Oparłam się o barierkę i patrzyłam w dół. Dziwne, że ulice były bardzo puste. Wdech i wydech...
-Można?-usłyszałam obok siebie głos. Momentalnie wsunęłam głowę w kaptur. 
- Jasne.- odpowiedziałam najciszej jak tylko się dało. 
-Co robisz tu sama?- Miał taki przyjemny i ciepły głos. Minimalnie odchyliłam głowę aby zobaczyć jego twarz. Niestety byłam za mało ostrożna i kaptur szybko zsunął mi się z głowy...

***
1 Rozdział! Mam nadzieję, że Was nie zamęczyłam. Jak myślicie kogo ujrzy Mary? Czekam na komentarze ;)/Lilly