Kaptur zsunął mi się po blond włosach. Byłam przerażona. Spojrzałam na chłopaka. Z początku się delikatnie uśmiechał ale gdy zobaczył kim jestem doznał jak to powiedzieć lekkiego szoku? Co ja zrobiłam?! Teraz to na pewno będę miała przechlapane! Co robić? Uciekać czy prosić go aby o tym zapomniał?
-Mery Spencer?- zapytał jąkając się. No nie kurde Duch Święty!
-Proszę nie mów nikomu, że mnie wiedziałeś. Ja teraz szybko wrócę, a ty zapomnisz.-mój głos trochę zadrżał. Czekałam na jego reakcje.
-Przepraszam za moją reakcje ale naprawdę nie spodziewałem się Ciebie. Myślałem, że właśnie obchodzisz swoje urodziny.- zaraz, zaraz on mi kogoś przypominał. Zielone oczy, urocze loki...To przecież jak mu tam...Styles z One Direction. Kiedyś coś mi się o uszy obiło.
-Tak, to ja może już pójdę.- wymusiłam uśmiech jak to miałam w zwyczaju. Odwróciłam się i powoli zaczęłam się kierować do domu.
-Poczekaj! Emm...wiem, że to głupio zabrzmi ale daj mi się odprowadzić do domu.- nie wiem dlaczego ale przytaknęłam na jego propozycje. Raczej nie wyniknie z tego nic dobrego. Ten chłopak miał po prostu coś w sobie. Coś przyciągającego. Coś czemu nie da się oprzeć.
-To nie powinnaś być teraz na swojej imprezie?-zapytał ostrożnie.
-Imprezie? Proszę Cię.-zakpiłam- To nie nazywa się impreza. To jest jakiś sztywny bankiet.- zaśmiałam się.
-Jaki ze mnie idiota. Nie przedstawiłem się. Harry Styles. -podał mi dłoń.
-Mary Spencer.- odwzajemniłam uścisk dłoni.
-Tak się składa, że wiem kim jesteś.- no tak...
-Wiesz, jeszcze nie chcę wracać do domu. Przejdźmy się gdzieś.- był trochę zdziwiony. Ja zresztą też ale czułam, że można mu zaufać. Pewnie przedstawiam obraz jak z jakiejś tandetnej komedii romantycznej ale co zrobić? Przez całą drogę rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Opowiadałam mu jak jest w pałacu, jak spędzam święta, kim jest Hope. On mówił o zespole, fanach i trasach koncertowych. Każde z nas słuchało drugiego w skupieniu. Zupełnie inne światy. Przeciwieństwa. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile mamy wspólny tematów. Zachowywaliśmy się jak dobrzy przyjaciele. W końcu dotarliśmy na miejsce. Tak mi się zdaje, że był to opuszczony plac zabaw. Taki o jakim kiedyś marzyłam. Niesamowite. Od razu pobiegłam na drewnianą huśtawkę. Mimo mojej sukienki i wysokich szpilek nie było mi niewygodnie. Głośno się śmiejąc wymachiwałam nogami alby huśtać się mocniej. Cudowne uczucie. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak czułam. Tak beztrosko, lekko. Z twarzy Harrego nie schodził uśmiech. Stał oparty drzewo i patrzył się na mnie. W pewnym momencie buty spadły mi ze stóp i wylądowały w błocie. Na to tylko wybuchnęłam jeszcze głośniejszym i niepowstrzymanym śmiechem.
-Harry pomóż mi się zatrzymać!- krzyknęłam. Zachowywałam się jakbym była pod wpływem alkoholu. Chłopak podszedł do mnie i zatrzymał huśtawkę. Ja szybko z niej zeskoczyłam i na boso pobiegłam w kierunku zjeżdżalni. Nie była ona w dobrym stanie ale tym to się nie przejmowałam. Wgramoliłam się na podest i z impetem poleciałam w dół. No tak zjeżdżalnie nie była wytrzymała. Brunet szybko do mnie podbiegł. Był przestraszony co tylko jeszcze bardziej mnie rozbawiło.
-Nic Ci nie jest?- spytał z troską. Ja cały czas się śmiałam, a więc nie potrzebował odpowiedzi.
-No nie! Moja sukienka!- wykrzyknęłam z udawaną rozpaczą.- Co ja teraz zrobię?!- faktycznie moja kreacja była ubrudzona błotem. Poszłam szukać szpilek. Po chwili siedziałam na drewnianej ławce obok Hazzy.
-Boże, pewnie uznasz mnie za jakąś wariatkę.-zaczęłam. Na jego ustach pojawił się uśmiech.
-Szczerze to nie myślałem, że taka jesteś. Uważałem Cię za kogoś innego.- powiedział patrząc mi się w oczy. Jak zawsze...Posmutniałam.
-Ja powinnam już iść.-wyszeptałam i wstałam z ławki.
-Przepraszam nie chciałem.- odparł.
-Nic nie szkodzi, to nie Twoja wina. Nie potrzebnie wychodziłam z domu. Naprawdę muszę już iść.- szybkim krokiem ruszyłam w stronę mojej rezydencji. Zostawiając Harrego samego. Co ja sobie głupia myślałam? Nie powinnam była tego robić. W ten sposób krzywdzę się jeszcze bardziej. Ja zwykle jestem nie odpowiedzialna. On też patrzył na mnie oczami mediów. To boli. Bardzo boli. Widzi we mnie tylko rozpieszczoną córeczkę tatusia. Cholera! Jak ja teraz wejdę do domu? Hope! Gdzie jesteś? Potrzebuję Cię! Powtarzałam w myślach. Świetnie!
Po woli wślizgnęłam się do schowku pokojówek i przez tylne wejście udałam się na dach. Stamtąd droga do mojego pokoju była bardzo prosta.Cicho przebrałam się w piżamę i wsunęłam się pod kołdrę. Na lampce nocnej zobaczyłam karteczkę:
"Wszystko jest OK. Goście dobrze się bawią. Odpocznij i idź spać. Do do zobaczenia rano słońce! H." Cała Hope! Próbowałam zasnąć ale z moich oczu co chwilę spływały łzy. Przypomniałam sobie słowa Harrego. "Uważałem Cię za kogoś innego."
Nie tylko Ty, oj nie tylko Ty...
***
Za Wami 2 rozdział. Mam nadzieje, że się podoba. Jeśli lubicie czytać imaginy to serdecznie zapraszam na mojego drugiego bloga. http://imaginy-one-direction-by-lilly-styles.blogspot.com/
Jeszcze raz proszę o komentarze!/Lilly
Piękny :-*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :3
Nawet nie wiesz jak się cieszę. ;D
UsuńCudny*** ( lubię harrego)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie na nowe opowiadanie. Jest już prolog!
http://you-are-the-life-to-my-soul.blogspot.com/
Zdobyłaś moje serca tymi dwoma rozdziałami i tak szybko się nie odczepię ;)
OdpowiedzUsuńBoskie to jest! Przeczytałam z ogromną przyjemnością :D
Ta scena na placu zabaw mi się najbardziej podobała :) cała reszta też oczywiście BOSKA jest!
Kocham Cię za tą fabułę! :* Różni się trochę od tego wszystkiego co czytam i jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa jaki ciąg dalszy siedzi Ci w tej zdolnej główce :)
Czekam na kolejne rozdziały i jak byś mogła to daj znać jak się pojawią xd
Dziękuję Ci za komentarz i życzę Ci WENY! :*
Jej jest boski <33 dawaj szybko next
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://zayn-i-winter.blogspot.com/
http://ostatniechwile.blogspot.com/
Pozdrawiam ;D
Cudo ;*
OdpowiedzUsuńMasz ogrooooooomny talent dziewczyno... Czekam na NN !!!
O MATKO!!! REWELACJA!!! Zawsze marzyłam aby być księżniczką, tak jak Mary :D Farciara... Tylko teraz widać, jak ma trudne życie :( Biedulka...
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent. Twój styl pisania, to jak piszesz, to co piszesz.... WOW. Nic wiecej, nic mniej :)
Masz nową fankę, czytelniczkę oraz obserwatora hihi :)
Twoja Nicol <3
Zapraszam do siebie :)
http://harrykochakotki.blogspot.com/
Nie wiem co napisać...po prostu świetny, superowy, bombowy, odjazdowy, zajebisty rozdział!!! Na pewno zajrzę na twojego drugiego bloga.
OdpowiedzUsuńNo i doszłam hahaha. No nie urosłam! haha Może powimnnam iść na wróżkę...
OdpowiedzUsuń( Wróżbita Maciej xd)
Tak Harrego i Mery różni to, że Harry jest szcześliwy robi to co kocha i to co chce. A Mery siedzi w pałacu no i po prostu się nudzi. Przecież każda dziewczyna w jej wieku chce trochę wariactwa hehe ;)
No ale jest też coś co ich łączy.... SŁAWA.
Rozumieją, że muszą się kontrolować, że są dla kogoś przykładem...
Tak sobie myślę, że Hope (bardzo ładne imie) jeszcze nie raz pomoże uciec jej z tej klatki królewskiej hehe ;)
No i tak przeczytałam wszyściuchno!!! I już nie mogę doczekać się kolejnej części...
Ja normalnie jak w tym filmie "Bezsenność w Seattle" haha... ( kurde, co ja cie dzisiaj tak tymi filmami prześladuję?)
E tam wolne teraz to zdążę się wyspać hehe ;)
Przypadł mi do gustu twój styl pisania, więc będę zaglądać tutaj :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie : http://niallanddemi.blogspot.com