Rozdział dedykuję:
Emmie Tomilson (Do czwartku Ewelina ;D)
-Spokojnie, to tylko ja.- z przerażeniem odwróciłam głowę za plecy i odetchnęłam z ulgą. Moim oczom ukazał się chłopak ze ślicznym uśmiechem, dołeczkami w policzkach i cudownymi zielonymi oczami, które mogłabym porównać do koloru zimowej choinki.
-Nie strasz mnie tak więcej.- poprosiłam na co Harry zachichotał. To taki piękny dźwięk. Uwielbiam sposób w jaki się śmieje. Może przesadzam ale się od tego uzależniłam. Tak, ja się od tego uzależniłam. Przyznaję.
-Czyli ty też lubisz deszcz.- pokiwałam głową.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie lubię tylko potem uczucia kiedy ubrania się do ciebie lepią.- na mojej twarzy pojawił się grymas.
-W takim razie może...umm...pójdziemy do mnie.- zaskoczył mnie. Nawet nie wiem dlaczego ale zgodziłam się na ten pomysł kiwając głową. Jestem chyba coraz bardziej chora na jego punkcie. Mój własny narkotyk.
Droga do jego mieszkania nie była długa. O dziwo mieszka w tej samej dzielnicy co ja. Ten apartament musiał kosztować miliony. Cały czas rozglądałam się po bokach aby sprawdzić czy aby na pewno nikogo nie ma w pobliżu. Gdyby ktoś nas zobaczył to wolę nie wiedzieć co by się stało. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.
-Wszystko w porządku?- usłyszałam zatroskany głos.
-Tak, jasne.- chyba wyczuł, że kłamię. Gdy weszliśmy do budynku założyłam kaptur na głowę i skierowałam ją w dół. Szybko dostaliśmy się do windy, a potem do jego drzwi. Harry przyłożył kartę do zamka na co moim oczom ukazało się wnętrze mieszkania. Zapach był nie do opisania. Słodka mięta, piżmo i coś czego jeszcze nigdy w życiu nie czułam. Dość dziwne połączenie ale przysięgam, że mogłabym mieć takie perfumy. Mocno zaciągałam się tą wonią ale przestałam gdy napotkałam rozbawione spojrzenie Harrego. Pewnie wyglądałam jak wariatka.
-Przyniosę ci coś do ubrania.- powiedział i poszedł do któregoś z pokoi. Ja w tym czasie podeszłam do ogromnego okna na samym końcu mieszkania. O mój Boże! Co ty był za widok. Od razu pokochałam to miejsce.
-Proszę, załóż to. Łazienka jest w drugim korytarzy, trzecie drzwi po lewej.- z zamyślenie wyrwał mnie głos bruneta. Uśmiechem podziękowałam mu za rzeczy i poszłam się przebrać.No i co ja dostałam? Luźny czarny t-shirt z jakim nadrukiem. O mój Boże jak on cudownie pachniał. Od dziś jest to mój ulubiony zapach. Zapach Harrego. Szybko założyłam jego koszulkę, która była dość krótka. Raczej nie przywykłam do takich ubrań. Gdy weszłam z powrotem do salonu Hazz siedział na kanapie i chyba włączał jakiś film. Na stole leżały przekąski i ciepła herbata. Powoli usiadłam na sofie i chwyciłam za kubek z napojem. Musiałam nieźle zmarznąć.
Oglądaliśmy już czwarty film. Wszystkie były komediami romantycznymi. Harry co chwile komentował głupie sceny, a ja się z niego nabijałam. W niektórych momentach Hazz zmuszony był dawać mi chusteczki bo ryczałam ja bóbr. Pod koniec filmu krzyczeliśmy do telewizora "Pocałujcie się!" co muszę przyznać w każdym przypadku się sprawdzało. To była fajna zabawa. Trochę przeszkadzała mi długość mojej koszulki ale potem przestałam zwracać na to uwagę. Nawet nie wiem kiedy poczułam się senna. Na dworze dawno panował już mrok. W pewnym momencie głowa zsunęła mi się na ramię chłopaka, a po chwili na jego kolana. Nie potrzebowałam poduszki bo było mi bardzo wygodnie.
Promienie słońca powoli docierały do mojego umysłu rozbudzając go ze snu. Potrzebowałam czasu żeby móc otworzyć zaspane oczy. Po uchyleniu powiek rozejrzałam się po pokoju. Cholera jasna! Nie jestem u siebie. Zdarzenia z poprzedniego wieczoru szybko napływały do mojego umysłu. Wbijały się jak małe, cienkie szpilki. Momentalnie poczułam się jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł lodowatej wody. Deszcz, plac zabaw, Hazz, filmy w jego mieszkaniu, sen. Głośno przełknęłam ślinę. O mój Boże! Co ja najlepszego zrobiłam?! On musiał mnie przenieść do tej sypialni. Popatrzyłam na swoje ubrania. Dalej byłam w koszuli Harrego. Natychmiast podniosłam swój tyłek z łóżka i cicho wyszłam z pokoju. Ten apartament był na tyle duży, że nie wiedziałam gdzie mam szukać bruneta. Na boso przeszłam przez korytarz pokryty czarnymi kafelkami i znalazłam się w łazience. Moje wczorajsze ubrania zdążyły wyschnąć.Przebrałam się i wychodząc z pomieszczenia usłyszałam trzask i ciche przekleństwa. Uśmiechnęłam się bo wiedziałam do kogo należą. Podążyłam za zapachem naleśników, a to doprowadziło mnie do przestronnej kuchni. Dominował tam biały kolor.
-Hej, piękna.- ucieszyłam się w chwili gdy te słowa wypłynęły z jego ust.
-Hej.- powiedziałam lekko zaspanym i zachrypłym głosem.
-Mam nadzieję, że zostaniesz na śniadanie.- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Co będzie jeśli moi rodzice wpadną w szał? Może już trwają poszukania "zaginionej księżniczki". Muszę jak najszybciej się stąd wydostać i wrócić do domu. Hope już wyjechała i jak na razie muszę sobie sama radzić. Nikt w tej chwili mi nie pomoże.
-Bardzo bym chciała ale naprawdę muszę już wracać. Moi rodzice chyba już przeszukują cały kraj.- uśmiech zniknął z jego twarzy. Tak lubię kiedy się uśmiecha. Wygląda wtedy tak beztrosko. Jakby wszystkie problemy go nie obchodziły. Mi wtedy od razu poprawia się humor.
-No tak. W takim razie musimy szybko dostać się do twojego domu.- cieszyłam się, że zrozumiał i nie próbował mnie zatrzymać. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Szybko wślizgnęłam się do pokoju tylnym wejściem. Błagam żeby tylko rodzice nic nie wiedzieli. Przebrałam się w bardziej elegancką sukienkę i uczesałam włosy.
-Kochanie?- usłyszałam wołanie z dołu mojej matki. Odetchnęłam z ulgą. Nic nie wiedzieli. Zeszłam na dół i zobaczyłam rodziców siedzących razem na sofie. To był dość niecodzienny widok. Trzymali się za ręce. OK coś jest nie tak.
-Mamy dla ciebie niespodziankę.- oznajmił radośnie ojciec. Jaką niespodziankę?
Zaczynam się bać. Mama uśmiechnęła się do mnie i westchnęła.
-Jestem w ciąży.
***
Hejka! Z racji tego, że wybieram się na "imprezę" to dodaję rozdział szybciej. Zachęcam do zadawania pytań na asku. Udanego sylwestra życzę siostry!